piątek, 27 stycznia 2012

Teeline - wydanie poprawione

Od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką podręcznika do nauki systemu Teeline, jak zachwala wydawca: odpowiedniego dla wszytkich typów studentów niezależnie od wieku, przeznaczona do nauczania pod kierunkiem nauczyciela. Jej zaletą jest podział materiału na krótkie rozdziały oraz mnogość przykładów i ćwiczeń na każdym etapie nauki. (...) Książka zawiera całą teorię systemu oraz, w oddzielnej sekcji, klucz do ćwiczeń, tym samym dostarczając kompleksowy pakiet do nauki Teeline.



Tytuł książki to Teeline Revised Edition (Teeline - wydanie poprawione). Jeśli ktoś ma ochotę zajrzeć do środka, ma taką możliwość tutaj  (trzeba kliknąć na okładkę książki). Dumna jestem tym bardziej, że moja zdobycz kosztowała mnie zaledwie 7,50 zł.

Produkty z antykwariatu polecają się stenografom ;-)

niedziela, 22 stycznia 2012

Nasi dziadkowie - nieznani bohaterowie historii stenografii

Wczoraj Dzień Babci, dziś - Dzień Dziadka. Może warto swoich dziadków podpytać o stenografię - póki czas. Mój śp. dziadek uczył się stenografii i uważał ją za sztukę tak cenną, jak trudną. To właśnie dzięki niemu dowiedziałam się o jej istnieniu i po raz pierwszy się nią zainteresowałam. Gdyby nie to, mała zapleśniała broszurka o stenografii, którą później znalazłam, nigdy nie zdołałaby mnie zainspirować do dalszych poszukiwań i do nauki.

Swoją prababcią Eleonorą i jej siostrą Emilią chwali się Uczennica Zespołu Szkół nr 1 w Czeladzi, Karina Krupa. Do otwarcia rodzinnego albumu zachęcił ją szkolny projekt "Młody Obywatel". Prababcia uczyła się w szkole swojej siostry maszynopisu i stenografii - pamiątkowe zdjęcie "klasowe" opublikowano  na blogu Zespołu Szkół.

@czarna, Autorka bloga ogrodmarii.blogspot.com w notce "Sentymentalnie i z miłością...", tak wyraża dumę z dziadka: skończył agronomię i został nauczycielem, kierownikiem i współtwórcą rolniczej szkoły w moim mieście. Był człowiekiem niezwykle inteligentnym i oczytanym. Znał łacinę, esperanto, biegle mówił po niemiecku, stenografia była jego mocną stroną. Był wspaniałym i dobrym człowiekiem... i pięknie malował.

"Dłonie mojej babci"
autor: ~nailone z Deviantart.com

Innymi słowy: bądźmy dumni z dziadków!

środa, 18 stycznia 2012

Kilka refleksji

Wczoraj moją uwagę przykuł nowy artykuł o Mirosławie Sucheckim na stronie stenografia.pl. Jego bohater zapisał się w historii stenografii polskiej swą zuchwałą ambicją stworzenia systemu stenograficznego lepszego od dotychczasowych układów lwowskich, opartych na zasadach systemu niemieckiego Gabelsbergiera. Gwoli wyjaśnienia, do "grupy trzymającej władzę", której Suchecki rzucił wyzwanie, należy również mój Poliński. 

"Lepszy" to pojęcie dość względne - osobiście od stenografii oczekuję, że pozwoli mi oszczędzić czas, jaki spędzam na sporządzaniu notatek z podręczników; po drugie pozwoli doskonale nadążać z notowaniem słowa mówionego, a po trzecie dogoni moje własne myśli, które często uciekają zanim zdążę je zapisać. W związku z tym, moim potrzebom najlepiej wychodzi naprzeciw system z silnikiem F1, doskonale czytelny nawet po wielu latach. Poza tym pisanie pismem stenograficznym sprawia przyjemność (większą niż pisanie pismem długim), daje satysfakcję posiadania wiedzy tajemnej i przynależności do wąskiej elity. No ten, lans na stenografię ;-) 

Dlaczego Poliński? Bo... pierwszy wpadł mi w ręce. Poza tym Poliński spełniał wszystkie moje wymogi, a przy tym był swego czasu popularny, więc wypróbowany, a ja nie chciałam ryzykować wielu miesięcy pracy aby w rezultacie stwierdzić, że system jest do bani. No i nie sprzedawali go w antykwariatach na kilogramy jak Łazarskiego. Podczas gdy podręcznik Polińskiego brano do ręki prawie z nabożeństwem, z Łazarskim nie wiedziano, czy go rozdawać, czy go palić. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby jego armia miała swoje Powązki na Cmentarzysku Zapomnianych Książek.

W system Polińskiego wpatrywałam się z niemal bezkrytycznym uwielbieniem do czasu, aż odkryłam jego, moim zdaniem, największą wadę: cała nauka tak przesadzoną bywa regułami i wyjątkami, że się staje wstrętną i temu, kto ma najlepszą wolę zostania stenografem. System Sucheckiego ma eliminować tę wadę (ponoć można się go nauczyć już w 10 godzin), a przy tym być bardziej czytelnym. Przejrzałam jego podręcznik i mile zaskoczyła mnie jego objętość: jedyne trzydzieści parę stron! Sam układ książki również wydaje się być bardziej przyjazny dla użytkownika. Czy system jest wyścigówką - nie wiem, ale póki nie odpalę bolidu, gotowa jestem zadowolić się nawet trabantem, żeby tylko nie musieć już drałować piechotą. Boję się jedynie, czy mi się to aby wszystko nie wymiesza... A może wystarczy znaleźć łatwiejszy podręcznik do Polińskiego? Jeden mam już na oku.

Ciąg dalszy nastąpi.


środa, 11 stycznia 2012

Z przymrużeniem oka

Dziś 374. rocznica urodzin bł. Nicolasa Steno - duńskiego anatoma, geologa, biskupa katolickiego. Ciekawe, czy swoje notatki stenografował... nazwisko zobowiązuje, nieprawdaż? ;-)

sobota, 7 stycznia 2012

Umysł sformatowany

Kartki z życzeniami budują lepsze porozumienie między nami niż SMS-y i e-maile. Pisząc odręcznie, uruchamiamy pamięć motoryczną, dzięki której nie tylko uczymy się ortografii, ale też lepiej rozumiemy znaczenie słów. Do takiego wniosku doszli badacze mózgu. Okazało się, że gdy wystukujemy teksty klawiszami komputera lub telefonu komórkowego ten rodzaj pamięci w ogóle nie działa. Tracimy wrażliwość na słowo. A przecież tak wiele przekazujemy sobie za pomocą języka. Może dlatego w czasach, gdy nauczano kaligrafii, bardziej elegancko używano słów?

"Pisane własną ręką"
magazyn "Moda na Zdrowie", nr 12 (103) grudzień 2011, strona 79.


Wtrenowanie się w biegłość w danym języku oznacza (...) najzupełniej dosłowne  przeformatowanie mózgu, tj. wykształcenie w nim neuronowych połączeń i trybów aktywności najlepiej odpowiadających specyfice danego języka. (...) I tak: osoby anglojęzyczne (posługujące się alfabetem łacińskim) wykorzystują prawie wyłącznie lewą półkulę, zwłaszcza jej tylną część. Osoby posługujące się alfabetem chińskim (logosylabowym) używają zaś do lektury obu półkul. Przypadek czytelników japońskiego jeszcze uwypukla tę specyfikę: mamy tam sylabiczne pismo kana, stosowane do nazw własnych, słów obcych, technicznych itp., i mamy logograficzne pismo kanji, bliższe chińskiemu. Na skanach widać, jak mózg Japończyka „przeskakuje” między aktywnościami właściwymi chińskiemu lub angielskiemu, nawet gdy odczytuje te same słowa zapisane w kana i kanji. (...)

Ludzie wychowani w kulturze słowa pisanego (zwłaszcza – w kulturze druku) inaczej mówią, inaczej myślą, inaczej zapamiętują i inaczej postrzegają świat. (...)

Wielokrotnie przytaczano anegdotę o przygodzie Nietzschego z maszyną do pisania: przymuszony stanem zdrowia, „przesiadł się” na nią w 1882 r. Znajomi natychmiast spostrzegli różnicę: Nietzsche stał się myślicielem jeszcze bardziej zwięzłym, aforystycznym. Heidegger wyklinał maszynę do pisania z zasady: jako przyczynę nawet brutalniejszego oderwania przedmiotu pisarstwa (słowa) od podmiotu (piszącego). Rytuały twórców literatury pięknej dla laika sprawiają wrażenie zgoła magicznych. Vladimir Nabokov pisał na stojąco, na tysiącach fiszek, rearanżując je potem w dowolnych konfiguracjach – co odbijało się w zawikłanej strukturze jego powieści. Truman Capote z kolei pisał na leżąco, co więcej: pierwszą i drugą wersję – ręcznie ołówkiem, trzecią – na maszynie. Neal Stephenson, przechodząc od science fiction do historycznej epopei, zamienił komputer na wieczne pióro i ryzy papieru czerpanego.

Ale to nie puste rytuały, to naturalne uwarunkowanie mózgu. Wittgenstein (późny) ujmował myślenie w kategoriach bardzo praktycznych czynności fizycznych. Myślenie to operowanie znakami – lecz operujemy nimi ręką (gdy piszemy), ustami i krtanią (gdy mówimy) itd. „Mają zatem sens wyrażenia: »myślimy naszymi ustami«, »myślimy ołówkiem i kartką papieru«”.

Dzisiaj zaś myślimy edytorami tekstu, e-mailami, tweetami, sms-ami, klawiaturami komputerów i komórek.

O tym, jak Google zgwałciło nam mózgi, o myśleniu w rytmie staccato oraz o wymontowaniu nam z głów reflektorów i zastąpieniu ich chirurgicznymi latarkami czytaj w artykule Jacka Dukaja pt. "Za długie, nie przeczytam...".


Zastanawiam się, jak pisanie stenograficzne formatuje mózg. Jeden jedyny raz rozmawiałam z nauczycielką stenografii, która powiedziała mi, że pisząc stenograficznie nie trudno zapomnieć zasady ortografii. Czy zapomnę? Jak będę myślała jako stenografka? Jak na razie, podczas czytania lub słuchania, zdarza mi się kreślić stenograficznie w myślach odbierane słowa - oczywiście, tylko te, które nauczyłam się już zapisywać pismem krótkim. Jeśli stanie się to nawykiem, może ulec zmianie mój sposób odbioru języka.

Zapraszam wszystkich stenografów (i nie tylko) do podzielenia się swoimi doświadczeniami.