poniedziałek, 26 grudnia 2011

VI. B. Symbolizacja samogłosek e i ę po spółgłoskach zmiękczonych cz.2 + Ćwiczenia utrwalające

Drugi dzień świąt, zatem świętuję, nie skanuję ;-) Choć sobie ćwiczę...

Ale obrazek jak najbardziej zamieszczę - voaila: 




Pracę pt. "Dream" znalazłam na deviantart.com, a zamieścił je tam w 2007 roku ~olethrosred. Artysta był przy tym ciekawy, czy ktokolwiek zdoła odczytać jego pismo. Obiecał też nagrodę tym, którym się to uda. Ja tradycyjnie docenię jedynie walory artystyczne dzieła ;-) Podoba mi się zwłaszcza czerwone pismo na czarnym tle. A Wam?

niedziela, 25 grudnia 2011

VI. B. Symbolizacja samogłosek e i ę po spółgłoskach zmiękczonych cz.1

Kolejny krok naprzód. Będzie dobrze. Przynajmniej się nie cofam.

Ćwiczenia utrwalające

Dzisiaj miałam natchnienie, to trochę poćwiczyłam. Ćwiczenia były zwłaszcza na zmiękczanie spółgłosek. Ale skanować już nie miałam siły ;-( Cenne minuty, które normalnie przeznaczyłabym na skanowanie, dziś przeznaczę na świętowanie. Ale żeby mimo wszystko było czym oczy nacieszyć, zamieszczam artystyczne zdjęcie (by ~DigitalAbsinthe z deviantart.com)


Dzieło stare, bo z 2006 roku. Autorka zastanawiała się, co też może być tam napisane. Jednemu z komentatorów (komentatorek?) wyglądało to na Pitmana (bo cieniowanie jest jak w Pitmanie?), ale to wszystko, co udało się "ustalić". Jeśli ktoś może  ustalić więcej lub pewniej - może to uczynić; ustalenia na pewno przekażę. Nagród ani wdzięczności gwarantować nie mogę ;-) Ja publikuję głównie ze względu na walory artystyczne fotografii. Przynajmniej moje oczy cieszy.

Pozdrawiam świątecznie!

sobota, 24 grudnia 2011

Wszystkim moim Czytelnikom oraz ich Rodzinom i Bliskim składam życzenia zdrowych, spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku 2012!


wtorek, 13 grudnia 2011

Patron stenografów

Muszę się pochwalić (lepiej późno niż wcale), że ostatnio zwyciężyłam 
w konkursie ;-) Konkurs polegał na rozwiązaniu zagadki "Który święty jest patronem stenografów?", a zorganizował go użytkownik @Mro 23.11 
w komentarzach strony blog.stenografia.pl. Poprawnej odpowiedzi 
(to św. Kasjan z Imoli) udzieliłam i... wygrałam nagrodę fundowaną przez organizatora, a przekazaną mi przez właściciela ww. bloga. Zdziwiłam się, dlaczego Organizator wybrał tak okrężną drogę wręczenia trofeum, ale tak już chyba jest, że te dwie role nie idą w parze: zawody urządza dom kultury,
a wieńcem laurowym skronie zwycięzców oplata prezydent miasta ;-)

Nagrodą okazało się "gazetowe zdjecie Marii Chruściewicz, zwyciężczyni Mistrzostw Świata w Stenografii w Rotterdamie w 1977 roku." Dla Mistrzyni szczęśliwy okazał się oczywiście system Polińskiego. Zgodnie z zaleceniem, obrazek miałam wydrukować, oprawić i przyznać mu zaszczytne miejsce
na biurku. I tu zaczyna się właściwa historia mojego pyrrusowego zwycięstwa.
Fotografię otrzymałam bowiem w formacie rzeczywistym 3.02 cm x 1.70 cm (!). 
Po wydrukowaniu głowa pani Marii z powodzeniem zmieściłaby się na paznokciu mojego małego palca 
u ręki. Aluzję zrozumiałam. Za publikowanie stenogramów nie do odczytania bez pomocy lupy, @Mro wziął odwet przesyłając mi zdjęcie nie do podniesienia bez pomocy pęsety. Zdjęcie w takim rozmiarze nadawałoby się co najwyżej do muzeum sztuki miniaturowej. Całe szczęście, jestem nie tylko przyszłą mistrzynią stenografii, ale także obecną mistrzynią komputera ;-) i fotografii przydałam nieco okazałości. Jak powiększyłam calowe zdjęcie do rozmiaru pocztówki bez uszczerbku na jakości pozostanie tajemnicą zawodową. Niemniej jednak, zgodnie z instrukcją fotografię wydrukowałam, oprawiłam i umieściłam na honorowym miejscu na półce, jako ozdobę pokoju. Złotówka widoczna w rogu ramki.

Dziękuję!


Autor foto na zdjęciu: K. Chwiejczak; publikacja w "Kurierze Polskim" 
w dn. 08.07.1977 (artykuł W. Krysztoforskiego pt. "Stenografia nie ulega dyktafonom").

poniedziałek, 12 grudnia 2011

VI. A. Zmiękczanie spółgłosek cz. 1 (utrwalenie) i cz. 2 (nowe)

Nareszcie coś nowego.

Wykonywanie tego ćwiczenia przyniosło mi sporo satysfakcji. Tym razem zaczęłam je od tego, że w ogóle nie przeczytałam zasady, tylko próbowałam sama ją odkryć (w tym wypadku moje próby były skazane z góry na niepowodzenie, ale, gdy poznam system lepiej, wcale nie musi tak być). Przeczytanie zasady i samodzielna próba jej zastosowania w praktyce było moim drugim krokiem, a trzecim krokiem było sprawdzenie, na ile mi się to udało. Taka metoda pracy odpowiada mi najbardziej.

W stenograficznym skrócie o... Robercie Noyce'u.


Dziś Google Doodle honoruje 84. rocznicę urodzin Roberta Nortona Noyce'a, współzałożyciela Fairchild Semiconductora i Intela, współwynalazca mikroprocesora. I znów ciekawość okazała się silniejsza i nie mogłam powstrzymać się od wpisania w wyszukiwarkę hasła "Robert Noyce stenography". Efekt? Wzmianki o Noyce'u stenografującym nie znalazłam, ale za to zatrudniał stenografów w Intel'u. Oto dowód:



Noyce's idea was that every employee should feel that he could go as far and as fast in this industry as his talent would take him. He didn't want any employee to look at the structure of Intel and see a complex set of hurdles. It went without saying that there would be no social hierarchy at Intel, no executive suites, no pinstripe set, no reserved parking places, or other symbols of the hierarchy. But Noyce wanted to go further. He had never liked the business of the office cubicles at Fairchild. As miserable as they were, the mere possession of one symbolized superior rank. At Intel executives would not be walled off in offices. Everybody would be in one big room. There would be nothing but low partitions to separate Noyce or anyone else from the lowliest stock boys trundling in the accordion printout paper. The whole place became like a shed. When they first moved into the building, Noyce worked at an old, scratched, secondhand metal desk. As the company expanded, Noyce kept the same desk, and new stenographers, just hired, were given desks that were not only newer but bigger and better than his. Everybody noticed the old beat-up desk, since there was nothing to keep anybody from looking at every inch of Noyce's office space.  Noyce enjoyed this subversion of the eastern corporate protocol of small metal desks for underlings and large wooden desks for overlords.



Zamieściłam tak długi fragment, ponieważ uważam opisaną w nim postawę Noyce'a wobec swoich podwładnych jako niezwykle inspirującą i pokrzepiającą. W jego zamyśle (o czym m.in. mówi powyższy tekst), w Intelu miała panować taka atmosfera, która pozwala pracownikom otworzyć skrzydła i wznieść się na nich tak wysoko, jak tylko się da. Granicę możliwości miał wyznaczać tylko talent. I nie był to tylko pusty slogan, ale idea konsekwentnie wcielana w życie. Zasady, które w tym celu wprowadził, były w owych czasach rewolucyjne. Jak bardzo różni się to od stosunku szefa do podwładnego znanego z codziennego doświadczenia?...

Tłumaczenia, tradycyjnie już chyba, raczej nie będzie. Od tego muszę się niestety powstrzymać - czas nagli, trzeba iść dalej. Chyba, że pomogą Czytelnicy?..

Więcej o Noyce'u:

niedziela, 11 grudnia 2011

Od zera...

Ćwiczenia utrwalające

Po małej przerwie znowu ćwiczenia... nie będę ukrywać, że do zabrania się do pracy zmobilizowało mnie również zainteresowanie moim postępami @flamenco108 - no i statystyki, rzecz jasna. Nie, nie zrezygnowałam... nie mogę zrezygnować!